5/13/2016

Erasmus to moje najgorsze doświadczenie


Trzy lata temu byłam na trzecim roku kulturoznawstwa na Wydziale Polonistyki UW. Miałam wyjechać na semestr do Aarhus w Danii. Chciałam tam pojechać. Na rok przed wyjazdem zaczęłam uczyć się duńskiego. Wybrałam zajęcia. Cały czas wyobrażałam sobie, jak to będzie, odwiedzałam w myślach kampus Nobelparken, a także Kopenhagę, gdzie miałam spotkać się z Astrid, duńską dramatopisarką, o której chciałam napisać licencjat. Cieszyłam się także na myśl o zajęciach poświęconych Szekspirowi i podróży do Stratfordu na Avonem. To miała być przygoda mojego życia.    

I była. Nigdy jej nie zapomnę. Niestety, nie z powodu tych wszystkich rzeczy, które większości się udały.
Wróciłam z chorobą, którą będę leczyć do końca życia. Rodzice zainwestowali w pobyt około 20 tysięcy złotych. Po powrocie mój Uniwersytet nie chciał uznać żadnych zaliczonych przeze mnie zajęć i zmusił mnie do powtarzania roku.   


Jak to się stało?

Zaczęło się od zgubionych dokumentów, ale wszystko wskazuje na to, że cała sytuacja to coś więcej niż zwykły błąd w administracji. Okazuje się, że pomiędzy rekrutacją a moim przyjazdem w Aarhus zmienił się koordynator  umowy, o czym oczywiście nie wiedziałam. Nie wiedziałam też, że znajdę się zagranicą w ramach umowy, która nie działała, bo na jej podstawie nie uznaje się zajęć, a w Danii nie ma już osoby, która mogła by ją obsługiwać.
Miałam się o tym przekonać dopiero po przyjeździe.
Aplikowałam online, jednak moje zgłoszenie trafiło do niewłaściwej osoby. Po 5 tygodniach odezwała się do mnie AC, koordynator języków nowożytnych (?) i bardzo szybko okazało się, że nie mogę zapisać się na 2 z 3 przedmiotów, ponieważ nie było już wolnych miejsc. Aarhus Universitet zachowywał się tak, jakby nic się nie stało i proponował mi tylko takie zajęcia, na których nie było limitu przyjęć, a niestety nie miały one zbyt wiele wspólnego z moim kierunkiem studiów. Sądziłam, że zgubienie zgłoszenia jest normalne, a plan zajęć chciałam zmienić po przyjeździe.

Przed wyjazdem polski koordynator zobowiązał mnie do zaliczania wszystkich przedmiotów z trzeciego roku po powrocie. Podobno to rozwiązanie było obowiązującą normą, chociaż w praktyce oznaczało to, że w ramach umowy o wymianie programu Erasmus nie zachodzi żadna wymiana.


Po przyjeździe Aarhus Universitet był w stanie jedynie wykreślać mnie z przedmiotów, nie oferując nic w zamian. W trzecim tygodniu A.C z wielkim trudem dopisała mnie do listy na zajęcia prof. A.K, którą zresztą zastępowała jako koordynator (myślę,że to wiele wyjaśnia). Na kolejny przedmiot nie zostałam dopisana, mimo interwencji prowadzącego. Zdaniem A.C istniała jakaś lista oczekujących, chociaż w grupie były wolne miejsca, tłumaczyła się tym, że jest za późno, a dwie nieobecności rzekomo były nie do nadrobienia. Ostatecznie odmówiła.

Koordynator uczelni przyjmującej od początku nie miał pojęcia, co studiuję i w rezultacie w ramach umowy proponował mi wyłącznie zajęcia, na których nie było limitu przyjęć, a których UW nie chciało potem uznawać.



Zostałam sama z problemem brakujących ECTSów. Nie dostałam żadnej odpowiedzi na mój mail do koordynatora w Warszawie. Żadnej rady. Nic. Koniec końców, musiałam zostać na drugi semestr. Miałam wyrobić w ciągu roku komplet punktów ECTS przewidziane na dwa lata i w ten sposób straciłam jakiekolwiek szanse na jego zaliczenie, ponieważ wszystkie przedmioty w Polsce miałam zdać eksternistycznie. Oznacza to, że UW oczekiwało, że zrobię dwa razy więcej niż pozostali studenci trzeciego roku i to w tym samym czasie.

Oczywiście nie dałam sobie rady. Zaczęłam powtarzać rok z trzema warunkami i parę miesięcy później okazało się, że mam guza przysadki mózgowej. Jest to choroba układu hormonalnego. Nie jest dziedziczna ani zakaźna. Powoduje ją tylko i wyłącznie stres.
Straciłam coś, co miało dla mnie wartość. Do tej pory cieszyłam się dobrym zdrowiem. Nie wiem, co będzie za rok, nie jestem niczego pewna. Poza jednym - to nie miało prawa się zdarzyć... 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz! Mam nadzieję, że spodobał Ci się post i zapraszam na następny. xoxo



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...