11/06/2016

Hygge


Majong hapon,
Dzisiaj miałam pisać o Holstebro, ale zmieniły się plany. To znaczy, kierunek pozostaje ten sam, bo chociaż jestem w Krakowie, mam zamiar napisać trochę o hygge.

Hygge - co to właściwie znaczy?
Hygge nie da się przetłumaczyć. To małe słowo pochodzi ze Skandynawii. To cały styl życia, a raczej spędzania wolnego czasu. Do czynienia z hygge mamy wtedy, kiedy możemy spędzać go tak, jak lubimy. Czy jest coś co odróżnia hygge od wyjścia na piwo ze znajomymi lub spacerowania po parku w słoneczny dzień? W zasadzie nic. Hygge może być wszędzie i przybierać różne formy - jak kto lubi. Świat sprowadza się do reguły, że każdy lubi co innego. Tak więc można hyggować na różne sposoby. Można grać w planszówki, można w karty, można w cokolwiek innego, ale można też czytać książkę czy spędzać czas z rodziną.

Prawdziwe hygge jest w domu, bo tam człowiek jest u siebie i jest mu przytulnie. Nie trzeba jechać do Danii ani Szwecji, żeby zrozumieć, co to znaczy. (Chociaż jeśli jesteśmy w tym temacie, polecam wybrać się do IKEA, by odnaleźć sens słowa hygge. W IKEA wszystko jest hygge, a najbardziej hygge jest szwedzki bufet). 

Tydzień temu przeniosłam się do Krakowa i w moim pierwszym mieszkaniu nie było ani trochę hygge. A mówiąc po ludzku, było tam okropnie. Na dzień dobry okazało się, że ogrzewanie nie działa, wyposażenie kuchni jest delikatnie mówiąc przestarzałe (kojarzycie kuchenki firmy EWA?), a w łazience ciepła woda pod prysznicem kończy się po sześciu minutach. Wytrzymałam tam trzy dni, łudząc się, że uda mi się uszczelnić czymś okna, ale czwartego zaczęłam szukać sobie pokoju.

Pamiętacie może moje przygody z szukaniem mieszkania w Krakowie? Jeśli nie, to polecam zajrzeć do tego postu. Muszę przyznać, że o ile pierwsze podejście trochę mnie rozczarowało, o tyle drugie było bardziej budujące, a konkretnie - obejrzałam dwa pokoje i zdecydowałam się na jeden z nich. W pierwszym mieszkaniu wszystko było nowe i po remoncie, a wnętrza odpicowane niczym w jakiejś modnej kawiarni, ale niestety znajdowało się w Prądniku Czerwonym. Jeżeli pamiętacie moją opinię na temat dzielnicy Prądnik Biały, to niestety, muszę Was zmartwić, ale Prądnik Czerwony nie jest aż takim zadupiem i ma bardzo dobry dojazd co najmniej kilkoma autobusami. Problemem było sąsiedztwo estakady oraz ronda Bora-Komorowskiego - okolica jest po prostu bardzo głośna. Spasowałam więc, ale następnego dnia trafiła mi się okazja i tym oto sposobem mieszkam w samym centrum Krakowa. Wynajmuję pokój w 4-pokojowym mieszkaniu w bardzo starej kamienicy z drewnianymi podłogami z XVIII wieku i mam balkon w pokoju, który jest tuż obok kuchni. 

I jest bardzo, bardzo hygge. 

2 komentarze:

  1. Teraz masz przy najmniej niedaleko do lodówki, czyli najlepsza możliwa miejscówka ever :D
    dom+koc+herbatka=hygge Nie lubię matmy jak coś :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie lubię matmy :P
    Miejscówka wyborna :) Czasem ktoś rano tłucze się po kuchni, ale rzadko. Dopiero teraz załapałam o co chodzi z tą matmą :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Mam nadzieję, że spodobał Ci się post i zapraszam na następny. xoxo



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...