10/17/2016

Szukam mieszkania w Krakowie ...


Halo halo,
W zasadzie dzisiaj miałam pisać o "Wyznaniach gejszy" , ale zmieniłam zdanie i postanowiłam opisać swoje przygody w Krakowie. Pojechałam tam w zeszłym tygodniu, żeby poszukać sobie mieszkania, bo niedługo się przeprowadzam. Przyznam szczerze, że przeżyłam zderzenie z rynkiem wynajmu w Krakowie i wiele rzeczy na miejscu mnie zaskoczyło, ale o tym zaraz. Porzucam Warszawę, bo nie mam siły w niej dłużej mieszkać i po prostu znudziła mi się po tych wszystkich latach. Oczywiście nie zamierzam rezygnować z pisania bloga, także nie martwcie się. Nowe wpisy będą nadawane z Krakowa, chociaż może się zdarzyć, że będę miała nawał obowiązków i w związku z tym mniej czasu - takie życie. 

Dobra lokalizacja 
Przygody z szukaniem mieszkania zaczęłam w połowie września, kiedy pojechałam obejrzeć pokój przy ul. Lenartowicza. Umówiłam się na oglądanie tylko tego, jednego mieszkania, ponieważ nie mogłam znaleźć nic sensownego wśród ogłoszeń zamieszczanych na fejsie. Ta taktyka była dosyć naiwna, bo przecież na miejscu mogłoby mi się nie spodobać ... i tak właśnie było. Mieszkanie znajdowało się na trzecim piętrze dosyć siermiężnego budynku z czasów PRLu, tuż przy ruchliwej Alei Słowackiego. Pomyślałam sobie, że sam budynek mi nie przeszkadza, ale gdy weszłam do środka, moim oczom okazała się klatka wyłożona jakimś brązowym kamieniem. Wyglądała jak grobowiec. Widząc to wnętrze jak z horroru, postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę - udałam się do windy. To też był błąd, bo windy nie wymieniano od czasów wzniesienia samego budynku, więc bałam się z niej skorzystać. Jakoś wlazłam schodami na trzecie piętro. Mieszkanie wyglądało trochę lepiej, było po remoncie, jasne i czyste, ale pokój, który chciałam wynająć, na żywo był dwa razy mniejszy niż na zdjęciu. Jakieś 8-9 metrów kwadratowych. Cena z opłatami wynosiła 920 zł miesięcznie. Ponadto w mieszkaniu miało zamieszkać jeszcze 5 osób. W kuchni nie mieściła się nawet lodówka, łazienki co prawda dwie, ale jedna z nich była tylko toaletą. W tej większej - wanna zamiast prysznica. Po 10 minutach grzecznie się pożegnałam i poszłam zapisać się do szkoły. Miałam do niej dwa kroki piechotą - to była jedyna zaleta tego mieszkania.

Prądnik Biały
Przez następne 2 tygodnie nie miałam czasu jeździć do Krakowa, żeby rozglądać się za innymi pokojami, ale w końcu okazało się, że moja koleżanka też chce coś wynająć w tym mieście i pojechałyśmy razem. Zatrzymałyśmy się w hostelu w Miasteczku Studenckim AGH (Akademii Górniczo-Hutniczej). Na początek miałyśmy zarezerwowany jeden nocleg w dwójce, byłyśmy też umówione na oglądanie mieszkania. Niestety, ponieważ przyjechałyśmy w tygodniu, właściciel mógł pokazać nam je dopiero o 18. W ogóle to mieszkanie było do wynajęcia dopiero od 1 grudnia, bo wtedy wygasała umowa z poprzednim najemcą. Lokal znajdował się w dzielnicy Prądnik Biały, wsiadłyśmy więc w autobus linii 194 i pojechałyśmy w kierunku pętli Krowodrza Górka. Gdy siedziałam w tym autobusie i patrzyłam przez szybę na mijane blokowiska, zaczęłam podejrzewać, że jedziemy na jakieś straszne zadupie. Nie pomyliłam się. Na pętli przesiadłyśmy się w autobus 237, który pomknął ulicą Białoprądnicką w kierunku naszego przyszłego domu. Wreszcie zatrzymał się na jakiejś nieoświetlonej asfaltowej drodze ze żwirowym poboczem. Z trudem wypatrzyłam napis GLOGERA na pogrążonym w ciemnościach przystanku bez wiaty. "O, jesteśmy w domu" - zakrzyknęłam i wysiadłyśmy. Następnie weszłyśmy na osiedle nowych domków od dewelopera i nie bez trudu odszukałyśmy właściwy adres. Nawiasem mówiąc, musiałyśmy przejść pół osiedla, żeby się tam dostać. W mieszkaniu powitał nas właściciel i obecni lokatorzy. Miałam ochotę stamtąd spieprzać bez oglądania, ale postanowiłam robić dobre wrażenie, skoro tłukłyśmy się tam dwoma autobusami i straciłyśmy majątek na bilety... Mieszkanie składało się z salonu z aneksem kuchennym, łazienki i małej sypialni. Chyba od razu uznałyśmy, że się tam nie zmieścimy (na zdjęciach wyglądało to lepiej). Dodatkowo okazało się, że opłaty będą wyższe, niż wyczytałyśmy w ogłoszeniu i koszt wynajmu wzrósł do 1900 zł miesięcznie. Obiecałyśmy, że to przemyślimy i odezwiemy się nazajutrz, po czym prysnęłyśmy z mieszkania. Niestety, autobus 237 jeździł średnio raz na godzinę i pięć przystanków szłyśmy na piechotę poboczem, żeby złapać inny. Mieszkania nie wynajęłyśmy.

Dziwna kuchnia
Następnego dnia, po przedłużeniu naszego pobytu w Olimpie (nasz hostel-akademik), udało nam się znaleźć jeszcze jeden pokój do obejrzenia. Mieścił się dosłownie dwa kroki od Miasteczka AGH, przy Alei Kijowskiej. Właścicielka (potem okazało się, że jest to jedynie jej pełnomocniczka, bo sama właścicielka przebywała poza Krakowem) zaprowadziła nas na trzecie piętro. Windy w tym budynku nie było. Mieszkanie dość małe, czyste i po remoncie, ale pokój ... Miał może 7 metrów kwadratowych, był nieumeblowany. Razem z koleżanką w samych skarpetkach podjęłyśmy próbę wymierzenia ścian, żeby sprawdzić, czy cokolwiek się w nim zmieści. Nie dało się. Pod oknem był jakiś dziwny blat, który blokował do niego dostęp i na najdłuższej ścianie nie dało się nic ustawić. Potem okazało się, że pokój został przerobiony z kuchni ... Tak, kuchni, która została wysunięta na korytarz i nie było w niej okapu, piekarnika ani nawet wentylacji. W mieszkaniu były jeszcze dwa pokoje, można się domyślić, co by się stało, gdybyśmy zaczęli wszyscy gotować w tej niby-kuchni ... Powiedziałyśmy, że musimy się zastanowić, i poszłyśmy sobie. Dodam jeszcze, że kiedy stałyśmy w pokoju w skarpetkach, właścicielka ewidentnie próbowała wcisnąć mi ten pokój i ględziła coś o umowie użyczenia, naliczaniu opłat od pierwszego dnia po wydaniu kluczy, itp. Jestem ciekawa, czy znalazła w końcu jakiegoś jelenia, który zamieszka w tym pokoju za 850 zł miesięcznie...


P.S. Post o gejszach będzie w czwartek :)

3 komentarze:

  1. Maczetę już kupiłaś? (Przepraszam, musiałem :D)
    Sprawdzałaś czy w tym grobowcu mieszka gdzieś Drakula? Może akurat jechał windą, do której bałaś się wsiąść :P
    Nie sprawdzałaś wcześniej na mapie jak daleko jest to mieszkanie na Prądniku? Ogólnie głupio ze strony właściciela, że w internecie podał niższą cenę niż jest w rzeczywistości.
    A w tym trzecim mieszkaniu chyba nie chce wiedzieć co by się działo, jakby ktoś smażył kiełbaski na patelni. Zapachu nie można byłoby się pozbyć przez miesiąc :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy Drakula korzysta z tej windy, ale ja się bałam nią jechać, jest taka sama jak u mnie w pracy - mała, stara i nie wiadomo, czy się nie zatnie. Więc wchodzę piechotą na drugie piętro, a tam musiałam iść na trzecie. Nie wiem, czy bym wyrobiła łażenie po tych schodach kilka razy dziennie.
    Prądnik - cóż za dzielnica! Peryferia Krakowa. Sprawdziłyśmy na Google Maps i oczywiście widziałyśmy, że nie leży w Śródmieściu ;) Nie sądziłam, że będzie tak źle i że 237 jeździ raz na godzinę. Z opłatami w ogłoszeniach w ogóle bywa tak,że są ukryte - najpierw widzisz cenę 1500 zł za miesiąc, a potem rachunki za 300-400 (400 zł dodatkowych opłat to jest norma).
    Na właścicielkę trzeciego mieszkania nie mam słów - tylko czekać, aż doniesie na nią któryś z jej lokatorów. Zrobiła sobie remont - na bank nie konsultując go ze spółdzielnią/ administracją.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli Kraków, bardzo polecam Lokum Siesta. Zobacz sobie tutaj: mieszkania kapelanka kraków. Jeśli lubisz takie nowoczesne osiedla, ta propozycja zdecydowanie może Ci się spodobać

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Mam nadzieję, że spodobał Ci się post i zapraszam na następny. xoxo



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...